San Domenico Family Hotel

5 sierpnia 2018
Click to rate this post!
[Total: 13 Average: 3.8]

W czerwcu 2018 roku po wielu latach przerwy po raz kolejny wybrałem się do Włoch. Początkowym celem była Sycylia, ale jednak ostatecznie okazała się nim być Kalabria. Pierwsze obawy związane były z pogodą we Włoszech. Wprawdzie rok temu o tej porze w tych rejonach dochodziło do rekordowych temperatur, ale zapowiedzi na nasz wyjazd, od 24.06 nie były pozytywne. Czy zatem czerwiec we Włoszech czy po prostu czerwiec w Kalabrii to dobry pomysł?

Transfer do hotelu

Hotel San Domenico znajduje się w miejscowości Scalea i ma według lokalnych standardów 4*. Podróż z lotniska w Lamezia Terme, a do zaliczenia mamy 120 km. W czasie nocy trwała ponad 2h. Wtedy ulice były całkowicie puste, a kierowca raczej nie patrzył specjalnie na ograniczenia. Natomiast podejrzewam, że w przypadku lądowania w ciągu dnia podróż może na spokojnie trwać około 3h. Pan was zostawia przed bramą. Dalej niespodzianka – na recepcji nie znają angielskiego. Pan dał nam klucze, papiery i kazał przyjść kolejnego dnia, kiedy będzie anglojęzyczna osoba. Dopiero wtedy wydano nam kartę i przekazano info. Co ciekawe, jeśli chcecie coś wiedzieć, to musicie sami pytać. Nie ma żadnej choćby kartki z podstawowym info o ofercie i o tym, co macie  w cenie pobytu. Zaskakujące jak na te czasy. Dopiero bliżej końca wyjazdu takie informacje się pojawiły.

Hotel San Domenico

Miejcem naszego urlopu okazała się być Scalea, przepięknie położona miejscowość nadmorska. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia z kurortu – coś pięknego. To nie jest zwyczajna miejscowość turystyczna – tam naprawdę jest co zwiedzać! Sam hotel położony jest około 2,2 km od plaży. Problem w tym, że spacerek tutaj odpada – hotel znajduje się wysoko, a droga, która pozwala zejść na plażę jest daleka od łatwych i bezpiecznych(EDIT: później znaleziono drogę na skróty). Tak więc pozostaje busik. Około 2,5 km dzieli was od centrum miejscowości Scalea. Widok z plaży robi ogromne wrażenie, bo za plecami mamy wysokie góry. Ogólnie Kalabrię uważamy za jedno z piękniejszych miejsc, jakie zaliczyliśmy. Sam Domenico nie jest nowym hotelem, bo powstał w 1988 roku, ale sam budynek z zewnątrz wygląda nowocześnie. Hotel to 60 pokojów i apartamentów. Jest on od kilku lat odnawiany i w większości wygląda naprawdę w porządku. Wyższy standard od apartamentów mają pokoje superior. Nie jest prawdą, że Polacy są kwaterowani w części starej – są kwaterowani tam, gdzie miejsca kupili. Przy rezerwacji wyjazdu Itaka dawała możliwość wyboru rodzaju zakwaterowania.

Na terenie hotelu trwały prace przygotowawcze do sezonu. Np. dopiero po kilku dniach doklejono litery, które odpadły od napisu San Domenico, w basenie, do którego spływa się ze zjeżdżalni. Papier toaletowy w WC przy basenie leżał na ziemi, bo urwany było to coś do wieszania. W męskiej części otwarte było tylko jedno WC. Zwróćcie również uwagę na dziwne rusztowanie przy zjeżdżalniach. Na boisko do piłki nożnej nie przechodzi się normalynmi drzwiami, tylko niewielką dziurą w siatce. I tak można dalej wskazać sporo podobnych niedoróbek. Ludzie często w opisach wspominali o deskach sedesowych, a raczej ich braku. Cóż… dalej ich nie ma 😉 Ale skoro przy nowiutkiej toalecie przy restauracji również ich nie zrobili, to może jest jakaś lokalna moda? 😉

Uwaga: zdjęcia na stronie Itaki są kompletnie nieaktualne. Do tego stopnia, że nie ma na nich nowego budynku recepcji 😉 Inaczej wygląda bar, inaczej wygląda wnętrze. Aż dziwne, że trzymają w ofercie tak stare fotki.

W hotelu około 80 proc. to Włosi, a reszta to Polacy.

Okolice hotelu

W zasadzie w okolicach hotelu nie ma nic poza jednym sklepem – traficie do niego wychodząc z hotelu w prawą stronę. Znajduje się on dokładnie za boiskiem do piłki nożnej. Poza tym mieliśmy wrażenie, że znajdujemy się w dzielnicy umarłych. Niby mnóstwo apartamentów, domków, ale ludzi brak. Polecam jednak pójście w prawą stronę i chodzenie pomiędzy tymi wszystkimi małymi uliczkami – traficie na cudowne widoki.

Pokoje

Jak wspomniałem, pierwsza niespodzianka spotkała nas już na recepcji. Po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z recepcją, która nie mówi po angielsku. Pan sam określił, że jego znajomość języka jest minimalna i dzisiaj nas zakwateruje, a formalności załatwimy jutro. Z recepcji jedna pani mówi płynnie po angielsku, a pozostali albo trochę, albo w ogóle. Pan założył nam opaski pozwalające korzystać z All i to wszystko. Mieliśmy wykupione apartamenty i dostaliśmy pokoje obok siebie. My B3, pod 4, a w zasadzie pod 5 osób. Nasz apartament to 4 pomieszczenia i duży balkon. Pierwsze pomieszczenie to sypialnia z dwoma łóżkami i małą szafą, w kolejnym jest jedno łóżko i telewizor, a w następnym łóżko małżeńskie i duża szafa. W środku również niewielki stolik i krzesełka, ale plastikowe. W naszym przypadku meble były nowe. Mała lodówka w zabudowie pod biurkiem, szafy również nowe. Ale już w pokojach B4 i B6 tak wesoło nie było. Meble stare, lodówka pamięta nasz PRL, ale za to miała… funkcję zamrażarki. Dużo niedoróbek typu urwany wieszak na papier toaletowy, odchodzący blat od lodówki itp. Po prostu wiele takich pierdółek. W pokoju macie maleńki telewizor starego typu z jednym polskim kanałem, którym jest TV polonia. W pokoju będzie czekać na was przepinka na gniazdko. Tzn. wtyczki od ładowarki do telefonu normalnie wchodzą bez przepinki, ale już kabel od laptopa czy czajnika wymaga właśnie jej użycia.

Uwaga, w pokoju nie ma:

  • czajnika,
  • suszarki,
  • telefonu,
  • sejfu
  • szklanek (jedynie plastikowe kubki).

Nasz pokój był odnawiany, ale też wymaga zmian. Pokój otwierany normalnym kluczykiem – nie ma konieczności wkładania kart. Po prostu prąd działa cały czas. Same drzwi jednak sprawiają, że w pokoju wszystko słychać np. imprezę, która odbywa się 5 pokojów dalej. Okna są osłonięte takimi specjalnymi, stałymi żaluzjami. W przypadku naszego apartamentu mieliśmy do dyspozycji naprawdę bardzo duży balkon. Chyba największy, jaki kiedykolwiek dostaliśmy. Na pewno duży plus za to, że na balkonie macie do dyspozycji taką typową, domową suszkę na pranie, więc nie ma konieczności zabierania ze sobą np. sznurków. Radzę zabrać jednak spinacze, bo kiedy jest wietrznie, to ubrania mogą wam wylecieć hen hen daleko.

Łazienka jest bardzo mała, a prysznic pod jedną osobę – raczej osobę o niewielkim wymiarach. Na pewno ten prysznic wymaga zmiany, ale nie bardzo widzę, jak mają to zrobić. Musieliby usunąć bidet. Ręczniki są wymieniane codziennie, o ile tylko je rzucicie na podłogę. Ogólnie apartament naprawdę duży i wystarczający.

Jeśli chodzi o hotelowe gadżety, to w łazience macie mydło i szampon do włosów.

W pokojach superior standard jest o kilka klas wyższy. Płaskie telewizory zawieszone na ścianie, nowe meble, wszystko świeżutkie. Nie byliśmy w nich – jedynie widzieliśmy jak wyglądają z zewnętrz. Czy warto wydać te kilka stów więcej na osobę? Zależy od waszych oczekiwań.

Opłata klimatyczna

Na temat opłaty klimatycznej we Włoszech nigdzie nie znaliśmy konkretów. Ani w ofercie biura podróży Itaka, ani też w opiniach klientów. Ale już wiemy. Opłata wynosi 2 euro za dobę od turysty powyżej 10. roku życia. Zatem za małe dzieci po prostu się nie płaci. To nie jedyna opłata – dochodzi jeszcze 5 euro kaucji za kartę. Karta służy do płacenia za usługi, których nie macie w All inclusive. Tylko nie jest to karta kredytowa – żeby coś kupić musicie najpierw kartę załadować na recepcji. Na terenie po prostu nie ma płacenia gotówką. Przy wykwaterowaniu zwrócą wam te pieniądze.

Internet na terenie hotelu

Wprawdzie jesteśmy w Unii Europejskiej, ale przepisy się zmieniły i teraz nie mamy już do dyspozycji tyle, ile w Polsce. Ja w Play miałem do wykorzystania 1,5 GB danych. Sprawdzcie to koniecznie zanim zaczniecie szastać Internetem. Ale bez obaw – wasz operator na pewno wam wyśle pełne info i ewentualne ostrzeżenia. W San Domenico macie kilka opcji korzystania z sieci. Przy basenach korzystacie  za darmo. Jest otwarta sieć, która nie wymaga nawet podawania hasła. Natomiast za internet  w pokoju trzeba już płacić – 1,5 euro dziennie. Co ciekawe, zazwyczaj internet przy basenach to w hotelach masakra, a tutaj wygląda to inaczej. Sieć działa całkowicie płynnie, normalnie prowadziliśmy rozmowy głosowe przez messengera.

Plaża

San Domenico Family Hotel znajduje się w odległości ponad 2km od plaży. Jak wspomnieliśmy – raczej piesze wycieczki odpadają, trzeba jechać busikiem. Oczywiście busik działa w sezonie – od połowy czerwca, do połowy września. Busik kursuje dokładnie w godzinach:

08:45-10.30 – kursuje non stop. Zawozi ludzi, wraca, zbiera komplet turystów i jedzie ponownie. W busie mieści się jakieś 15-20 osób. Jest też mniejszy bus na około 8 osób. Oba jeżdżą równocześnie.

12.30-13.30 – powtórka. Busik kursuje non stop.

15.00-15.30 – ponownie.

17.00-19.00 – czyli ostatni powrót macie w okolicy godziny 19. Później już pozostaje taksówka.

23.15 – dodatkowy bus, który ponoć wprowadzono w czasie naszego pobytu. Nie było go jeszcze w rozkładówce, ale dowiedzieliśmy się o nim od osób pracujących na recepcji. Nie korzystaliśmy – po prostu to dla nas zbyt późna godzina na wakacjach z dziećmi.

Ten sam busik zawozi od razu do centrum miasta. To 5 minut spacerkiem od plaży hotelowej. Plaża jest oczywiście prywatna, wydzielona, dosyć duża i sensownie zagospodarowana. Macie na niej plac zabaw dla dzieci, jest również bar, ale wyłącznie z napojami, nie ma alkoholu. Dodatkowo w sklepiku można kupić również jedzenie.

Kiedy pojawicie się na plaży po raz pierwszy to pani, która tego wszytkiego pilnuje, powie wam, które miejsce jest wam przypisane. Na parę/rodzinę jeden leżak + fotel + parasol. Ogólnie podczas naszego pobytu tych leżaków jest do wyboru, do koloru, więc nie wiem czy na tym etapie sezonu to ma sens. Plaża jest kamienista, ale nie są to takie kamienie po których nie da się iść – można powiedzieć, że one bardziej smyrają w stopy. Nie zmienia to faktu, że posiadanie obuwia do wody jest konieczne, tym bardziej w przypadku dzieci. Plaża jest dosyć duża, tylko że podczas naszego pobytu za każdym razem były mocne fale, więc jedyną atrakcją dla dzieci było skakanie nad nimi. Na pewno nie ma opcji żeby dziecko mogło się bezpiecznie tam bawić. Po wejściu dosyć szybko robi się głęboko. Jeśli chodzi o temperaturę wody to była podobna do temperatury w basenie – bez szału, średnia. Tylko, że przy naszym pobycie noce były jeszcze dosyć chłodne, więc trudno było się spodziewać, że nagle woda będzie mieć 27 stopni. Do kąpieli się nadawała, gdyby nie te fale. Oczywiście na plaży hotelowej macie WC, przebieralnie i prysznice. Całość jest dobrze zagospodarowana. Na plaży jest bar, który działa od godziny 09.00 do 19.00. Tylko napoje bezalkoholowe, które nalewacie z automatu.

Zwróćcie uwagę na leżaki – raz, że z logiem hotelu, a dwa  – z dodatkową przesuwaną osłonką, którą mieliśmy też w tym roku w hotelu Jungle Aquapark w Egipcie.

Przed przerwą obiadową na plaży odbywają się animacje. Tańce, zabawy, atrakcje dla dzieci, pojawia się przebrany Mario. Nie ma żadnej nachalności, nikt jakoś specjalnie nie nakłania do zabawy, a chętnych, szczególnie dzieci, po prostu nie brakuje.

Uwaga: na plażę można jednak iść na pieszo, po schodkach, nie przy ulicy. Przejście znajdziecie bez większych problemów – znajduje się z tyłu hotelu, za tarasem restauracji. Idzie się około 15-20 minut w zależności od tempa. Pamiętajcie, że w godzinach przed posiłkami busikiem jeździ sporo osób i lepiej stanąć na przystanku przy plaży niż na mieście. Na mieście możecie długo poczekać na swoją kolej.

Leżaki przy basenach

Cóż – o walce o leżaki na terenie różnych hoteli pisaliśmy już wiele razy. Tutaj rozwiązano ten problem. Każdy ma przez cały pobyt przypisany leżak na terenie obiektu. Czy to dobre rozwiązanie? I tak i nie. Byliśmy z dziećmi, zatem zależało nam na miejscu przy małym basenie, ale tam nie było dostatecznie dużej liczby wolnych leżaków. Zaproponowano nam 2 przy małym basenie i 4 przy zjeżdżalniach. Później ktoś zwolnił leżak i jednak mieliśmy miejsce wszyscy obok siebie. Przypisywanie leżaków byłyby dobre gdyby nie to, że to mały hotel. Cześć gości na wycieczkach, część na plaży i ostatecznie połowa leżaków stoi wolna, a ty nie możesz ich zająć. Tak naprawdę jednak ratownik robi zamieszanie tylko rano, na początku. Później jeśli leżak jest wolny to możecie normalnie  z niego korzystać. Nie ma czegoś takiego jak pierwsza i enta linia leżakowa. W zasadzie linia jest tylko jedna. Leżaki i parasole zwyczajne, normalne, proste, czyste, nie zniszczone.

Baseny

Hotel oddaje do dyspozycji 3 baseny. Pierwszy to brodzik dla dzieci – około 60 cm głębokości. Obok niego znajduje się duży basen – tutaj głębokość rośnie, a trzeci to basen do którego wpadacie ze zjeżdżalni. Pod koniec czerwca woda w basenach była jeszcze mocno średnia i na pewno nie można jej nazwać ciepłą – raczej taka, która pozwalała się schłodzić. Z basenów rozciąga się przepiękny widok na morze.

Aquapark działa w godzinach od 10 do 12.30 i od 16 do 18.30. Od 13 do 16 włosi mają sjestę i nie dzieje się nic, ale to ma raczej średnio związek z sjestą, bo przecież pan ratownik i tak tam siedzi, a jedyna jego rola przy obsłudze Aquaparku to jego włączenie i wyłączenie. No właśnie – to szokuje… Niby zjeżdżalnie od 10 lat, ale nikt tego nie pilnuje. Ludzie zjeżdżają jeden za drugim, wpadają na siebie i nikt na to nie zwraca uwagi. Pana nazwałem ratownikiem, ale tak naprawdę to nie ma nic wspólnego z takim działaniem, bo co on może zrobić na takim terenie, na takich basenach? Zapewne przepisy na to pozwalają, ale patrząc to, jak to się odbywało w innych krajach… Dziwne to. Zjeżdżalnie są 4. Jedna szybka, jedna średnio szybka i dwie bardzo wolne. Zjeżdżacie bez żadnych mat, po prostu na tyłku/plecach.  A w sumie jak nie zjedziecie, i tak nikt wam nie zwróci uwagi.

Animacje

Wiele osób narzekało na animacje. W hotelu pracuje zewnetrzna grupa animacyjna – zaskakująco duża, jak na tak mały hotel – liczy około 10 osób. I uwaga: podczas naszego pobytu pojawił się polskojęzyczny animator. Co ciekawe, nie jest to pracownik Itaki, tylko osoba znaleziona przez hotel. Podczas naszego pobytu nie było jeszcze wiadomo, jakie będzie mieć zadania. Dopiero wdrażał się do pracy, ale mam nadzieję, że docelowo będzie przekazywał po polsku wszystkie komunikaty przez mikrofon. Na początek zrobił dobre wrażenie, bo rzeczywiście zagaduje do Polaków, opowiada, podpowiada – ze strony hotelu to naprawdę bardzo istotny krok.

Cały plan animacji jest wystawiony przy recepcji. Co ważne – całość opisana również po polsku. Macie go wyżej.

Wszystko zaczyna się na plaży i kończy przed obiadem. Dalej trwa przerwa i wszystko zaczyna się od godziny 16 przy basenie. W czasie posiłków animatorzy wcale nie mają przerwy, podobnie zresztą jak podczas sjesty. Zawsze stoją i witają turystów przed restauracją, ale również jedzą z dziećmi swoich gości. W hotelu działa mini klub – znajdziecie go na poziomie -1, czyli tam, gdzie znajduje się restauracja, ale trzeba wyjść na zewnętrz. Podczas naszego pobytu trwały tam prace – powstało m.in. oczko wodne, kolejne metry chodników i dalej coś jeszcze jest budowane. Jeśli macie aktualne zdjęcia to wrzućcie 😉

Animacje zawsze zaczynają się od tej samej piosenki – mega wpada ona w ucho, sami zobaczcie:

Jeśli chodzi o same zajęcia – różnie to wygląda. Np. aquaareobik wychodzi średnio – leci w tle muzyka, ale trening nie ma nic wspólnego z jej rytmem. Natomiast to, w czym brałem udział, było fajnie organizowane.

Wieczorne animacje zaczynają się od 21.30. Wtedy jest organizowane mini disco. Według mnie – zbyt późno. My jeszcze dawaliśmy radę, ale dla wielu małych dzieci to już nie ta pora. Show time o 22. Moim zdaniem te godziny powinny być zmienione. Ogólnie mini disco wygląda podobnie, jak w innych krajach – niektóre utwory są inne. Problem jest tylko taki, że wszystko jest prowadzone po włosku. Mam nadzieję, że pojawienie się polskiego animatora to zmieni. Nie siedzieliśmy zbyt często na show time, bo być może to było fajne, ciekawe, śmieszne, ale co z tego, skoro ani słowa z tego nie rozumieliśmy?

Ogólnie animatorzy naprawdę solidnie pracują i się angażują. Po wieczornym show, o 23, jest jeszcze impreza przy barze, z muzyką.

Jedzenie

W cenie macie pakiet All inclusive soft. Z usług na terenie hotelu korzystacie na podstawie opasek. Godziny posiłków są następujące:

07.45-10.00 – śniadanie

12.45-14.30 – lunch

19.45-21.00 – kolacja

Pierwszy raz spotkaliśmy się z tym, że jest tak mało czasu na posiłek. Zazwyczaj np. śniadania trwają od 6 do 10. Zależy, jak jesteście przyzwyczajeni, ale u nas nie było łatwo zebrać dzieci na śniadanie. Moim zdaniem przerwa pomiędzy drugim i trzecim posiłkiem jest zdecydowanie zbyt długa. W opisie oferty znajdowała się informacja o tym, że w barze przy basenie podawane są w ciągu dnia paluszki, ale podczas naszego pobytu ich nie było. Jeśli chodzi o inne istotne godziny, to  w barze przy basenie napoje alkoholowe i bezalkoholowe są dostępne od 09.00 do 19.00 i dalej od 21.00 do 23.00. W trakcie tej przerwy możecie korzystać z tego samego w restauracji, podczas kolacji. Edycja: na koniec okazało się, że prawdopodobnie od początku lipca wydłużono godziny posiłków – śniadanie do 10, lunch do 14.30. I tak powinno być. Pytanie po co wstawaliśmy wcześniej podczas całego pobytu 🙁

Jeśli chodzi o napoje, to wszystko jest dostępne w automatach – sami nalewacie. Cola, woda, soki, oranżada, a do tego różne rodzaje kawy czy gorąca czekolada. Co do alkoholi to macie do dyspozycji wino białe i czerwone oraz piwo. Wina nie oceniam, bo nie piję go i się na nim nie znam. Piwo dosyć dobre, ale zdecydowanie słabsze od tego, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce. Napoje smakują tak samo jak w Polsce – cola nie jest rozcieńczana. Przy basenie napoje nalewacie do plastikowych kubków – takich niewielkich.

Śniadania – turyści mocno na nie narzekali. I co tutaj dużo mówić – są bardzo skromne na tle tych wszystkich miejsc, jakie dotąd odwiedziliśmy. W zasadzie mogę wam wymienić wszystko, co jest dostępne:

  • Pieczywo: jeden rodzaj bułek + chleb tostowy.
  • Jeden rodzaj sera + jeden rodzaj wędliny (coś na zasadzie szybki konserwowej – raz było salami)
  • Jajka na twardo, obrane i pokrojone na pół.
  • 2 rodzaje płatków śniadaniowych.
  • Dżem, miód, nutella.
  • Jakieś owoce.
  • Różne słodkie bułki.

Oczywiście do tego ciepłe i zimne napoje. Trochę niektórych produktów brakowało, ale bez przesady – głodni nie chodziliśmy. Przy czym na pewno na tle dotychczas odwiedzonych hoteli wyglądało to bardzo skromnie.

Lunch i kolacja – tutaj jest już zdecydowanie bardziej bogato. Dużo włoskich smaków, różne dania z makaronu. Bardzo lubimy włoską kuchnię, więc tak naprawdę prawie wszystko nam smakowało. W przypadku kolacji podawana jest jedna zupa – zawsze była smaczna. Zazwyczaj też jeden owoc + 1-2 rodzaje słodyczy na deser. Wszystko naprawdę smaczne. Ogólnie część restauracji, gdzie podawane jest jedzenie wygląda inaczej niż w miejscach, które dotąd odwiedziliśmy. Nad całością czuwa bardzo fajny kucharz, od którego usłyszysz dzień dobry po polsku. Gość ma super głos, taki właśnie, który kojarzy mi się typowo z Włochami. Zaskakujące jest to, że duża część pracowników kuchni nie zna podstawowych słów po angielsku. Np. żeby wskazano nam gdzie jest mleko musieliśmy zapytać po włosku – po angielsku nic to nie dawało. Na pewno dziwne jest to, że nie ma kart z opisem tego, jaka to potrawa – szef kuchni tego samego wieczoru odpowiada dziesiątki razy na pytanie o to, co to jest i z czego zostało wykonane.

Co ciekawe, w trakcie naszego pobytu w restauracji pojawiła się karta, a tam komunikat w języku polskim. Coś tutaj nie poszło, ale duży plus za zainteresowanie Polakami 😉

W piątek miał miejsce wieczór kalabryjski. Wszystko zaczyna się na tarasie przed restauracją, gdzie animatorzy  są przebrani w regionalne stroje, a kucharze przygotowują lokale przysmaki. Do tego leje się wino i soki 😉 Po około 20 minutach impreza przenosi się do restauracji, gdzie najpierw pojawia się bufet dla dzieci, a dalej dania właściwe. Najpierw macie serwowane przystawki, czyli:

Dalej macie dania główne w formie bufetu. I na koniec deser.

W międzyczasie w restauracji trwa impreza. Tańce, zabawy, szaleństwo – pierwszy raz spotkaliśmy się z tak rozegraną imprezą. Bardzo fajnie to wyglądało i na pewno wzbudziło uśmiech na twarzy turystów. Kolejny ukłon w stronę Polaków – jedną z piosenek było „Hej Sokoły” 😉

W barze przy basenie możecie kupić lody. Niżej macie pełny cennik, ale zdecydowanie bardziej polecam wybranie się do Scalei na typowe lody włoskie. Super lodziarnię znaleźliśmy naprzeciwko stacji benzynowej w centrum miasta. 1,5 euro za dużego loda.

Uwaga: w restauracji również macie przypisany stolik, ale podczas śniadania siadacie gdzie chcecie. To też uważam za wygodne rozwiązanie. Bo jak połączyliśmy 3 stoliki na początku wakacji, tak do samego końca stały one w niezmienionej konfiguracji.

Pogoda w Scalea

Jeśli przeraziła was prognoza pogody na wasze wakacje to naprawdę nie obawiajcie się. Nam zapowiedziano fatalną pogodę – 5 na 7 dni miało padać, bez słońca. Tymczasem przez cały pobyt raz padało wieczorem i raz rano. A tak to cały czas słonecznie. Mieliśmy wrażenie, że chmury i burze po prostu za każdym razem zatrzymywały się na górach. Dziwne, ale tak po prostu było. Bardzo często poranek był pochmurny, a później i tak było bardzo słonecznie.

Obsługa hotelowa

Na pewno problemem obsługi hotelowej jest brak znajomości języka angielskiego. Tzn. z animatorami się dogadacie. Na recepcji – zależy na kogo traficie. Trochę trudniej jest już z kelnerami i kucharzami. Wydaje mi się, że takie absolutnie podstawowe słowa po prostu powinny znać. Barmanki również raczej wiedziały, o czym się do nich mówi. Na pewno nikomu nie można odmówić chęci pomocy. Np. organizowaliśmy sobie sami wycieczkę na Wyspę Dino (tzn. rejs w jej okolicach) i kierowca hotelowy zawiózł nas tam przed godzinami, w których dowozi turystów. Oczywiście dostał od nas napiwek, ale przecież wcale nie miał obowiązku nas zawozić. Sprzątaczki swoją pracę wykonywały bardzo fajnie – porządek, wszystko poukładane.

Zwiedzanie na własną rękę

Wszystkie wycieczki zrobiliśmy na własną rękę – o wiele taniej nich z biurem podróży. Pompeje – wynajem auta, 60 euro za cały dzień + benzyna. Wycieczka z BP kosztuje ponad 80 euro za osobę. Wyspa Dino – z biurem 28 euro. Tymczasem wystarczy iść do hotelu Parco dei Principe i tam kupić bilety. Za 6 osób po znajomości zapłaciliśmy 90 euro. Z BP – zależy od hotelu. Od 18 do 28 euro. Oczywiście – mowa o hotelach w Scalea. Uwaga: do hotelu  Parco dei Principe jest spory kawałek – od centrum idzie się jakieś 10-15 minut, ale znajduje się on przy głównej drodze, po lewej stronie. 

Co zobaczyć w Scalei?

Scalea to piękna miejscowość. Koniecznie idźcie zobaczyć stare miasto. Za zwiedzanie zamku, który jest za parkiem, przy plaży, się płaci, ale nie widzę takiej konieczności. Ogólnie zwiedzaniu miejscowości można na spokojnie poświęcić cały dzień.

Wykwaterowanie

Doba hotelowa kończy się o godzinie 10 i teoretycznie musicie wtedy opuścić pokoje. W praktyce wszystko zależy od tego, ilu mają gości. Wszyscy mieliśmy za darmo przedłużony czas korzystania z pokoju do godz. 17, ale jedna para musiała go opuścić już o 12. Hotel nie ma pomieszczenia na bagaże – zostawiacie je w pobliżu recepcji. Co ciekawe – kiedy czekaliśmy na wyjazd podszedł do nas menadżer hotelu, który robi naprawdę dobrą robotę – zapytał czy będziemy na kolacji. Kiedy dowiedział się, że nie, to po kilku minutach przyniesiono nam lunch boxy 😉 Nigdy wcześniej nam się coś takiego na wakacjach nie zdarzyło. Lunch boxy są normalnością, ale jeśli je sobie sami zamówicie. I tym sposobem hotel pozytywnym akcentem zakończył całe nasze wakacje 😉

Moja ocena:

Animacje – 4/5

Pokój – 4/5

Jedzenie – 3,5/5

Położenie – 3/5

Atrakcje dla dzieci – 4/5

Atrakcje dla dorosłych – 4/5

Plaża – 3/5

 

Zobacz Również

Komentarze

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments