Kolejnym krajem jaki udało mi się zobaczyć jest Turcja. Dotąd miałem przyjemność wyłącznie zwiedzania przepięknego miejsca jakim bez wątpienia jest Istambuł, a było to podczas pobytu w Bułgarii w Złotych Piaskach, skąd to jechaliśmy przez 14 godzin autokarem. Tamtego wyjazdu nie polecam, ale wróćmy do tematu. Organizatorem wakacji było biuro Wezyr Holidays i był to mój debiut w wyjazdach z tym touroperatorem. Wezyr posiada w swojej ofercie mnóstwo hoteli i już tutaj pojawiło niebezpieczeństwo, że w hotelu może nie być żadnych Polaków prócz mnie i partnerki, ale na szczęście tak nie było. Celem naszej podróży była miejscowości Okuncalar położona w odległości 20 kilometrów od bardziej popularnego Side. Obiektem naszych wakacji miał być Club Serena Beach.
Na początek wielka kreska dla Wezyra za opisy hoteli, które są minimalistyczne. W zasadzie trudno się dowiedzieć czegokolwiek konkretnego, wygląda to tak, jakby żaden pracownik nigdy tam nie był, a opis ściągnięto od innych. Warto poszerzyć katalog i dodać dzięki temu świeże opisy z maksymalną dawką informacji. Do poprawności informacji zawartych w katalogu przejdę później. Nasz wylot miał miejsce z lotniska w Pyrzowicach. Przedstawicielka biura Wezyr pojawiła się na miejscu ponad dwie godziny przed planowanym odlotem. Wszystko szło bardzo sprawnie. Następnie standardowa odprawa, wolny czas na bezcłówce i już wsiadaliśmy do samolotu. Linie, którymi lecieliśmy nosiły nazwę Freebird, były to linie tureckie. Wybór linii bardzo dobry. Wprawdzie miejsca pomiędzy siedzeniami jest tutaj tyle samo co w każdych innych tanich liniach, ale nigdzie dotąd nie zaproponowano nam takiej ilości darmowego jedzenia oraz napojów. Dostaliśmy coś w rodzaju naleśnika ze szpinakiem (prawdopodobnie), dżem, masło, serek, bułkę no i oczywiście wybrany napój. Wszystko było smaczne. Lot minął bardzo szybko – trwał zaledwie dwie godziny i dwadzieścia minut, a nie jak opisane jest w katalogu Wezyra – 3,5 h. Oczywiście w tym czasie wielu Polaków zdążyło się upić i narobić wstydu pozostałym, ale do tego już się wszyscy przyzwyczailiśmy. Po przylocie na miejsce zostaliśmy obsłużeni bardzo szybko, w zasadzie od razu po wbiciu nam wizy tureckiej (15 EURO lub 20 DOLARÓW) nasze bagaże czekały już na miejscu. Po wyjściu z budynków czekało na nas kolejnych 3 pracowników, którzy kierowali nas w odpowiednie miejsca. Odbyło się to szybko i bardzo sprawnie, a niestety przywitała nas brzydka pogoda – zachmurzone niebo z deszczem. Przy autokarze przywitał nas Tomek, bardzo miły, wygadany chłopak ze śląska, co kilkakrotnie podkreślał podczas przejazdu do hotelu. Przejazd trwał ponad godzinę i w jego czasie opowiadał nam o Turcji, obyczajach, a przede wszystkim wycieczkach fakultatywnych. Dzięki temu przejazd minął szybko i w zasadzie po jednym krótkim przystanku znaleźliśmy się w swoim hotelu. Następnego dnia rano, z Tomkiem właśnie mieliśmy spotkanie organizacyjne.
Club Serena Beach był dla nas wielką niewiadomą, ale o tym wspominałem już przy recenzji samego hoteli. Na szczęście teraz nikt nie będzie jechał tam bez żadnych informacji. Jest to hotel typowo rosyjski, zdecydowana większość gości to właśnie obywatele Rosji, Ukrainy, Białorusi oraz innych państw powstałych po rozpadzie ZSRR. Z tej właśnie przyczyny w recepcji znajdował się opis hotelu wyłącznie w języku rosyjskim, ale szybko przygotowano nam go również w języku angielskim. O ile sam Club Serena Beach oceniam bardzo pozytywnie, o tyle Wezyr nie podchodzi odpowiednio do gości jacy są tam umieszczani. Ile potrwałoby przetłumaczenie na język polski informacji o hotelu? Pewnie jakieś 15 minut. Mi akurat problemu to nie sprawiało, ale pojawiały się takie osoby, które miały problemy z przetłumaczeniem tego na „nasze”. Wezyr powinien to zrobić choćby z takiego względu, że wszyscy turyści jacy tam mieszkają są wstawiani przez Odeon Tours, które należy do tej samej firmy co Wezyr. Drugiego dnia odbyło się spotkanie z Tomkiem. No i cóż… nie mógł nam zbyt wiele powiedzieć bo pierwszy raz był w tym hotelu, w zasadzie przeczytał to co było napisane na kartce. Nie był w stanie powiedzieć nam czegokolwiek konkretnego o nim. Wystarczyło przecież zadać kilka pytań animatorom, albo zapytać w recepcji, ale cóż… Jeszcze nigdy wcześniej aż tak bardzo widoczny nie był fakt, iż piloci/rezydenci otrzymują wynagrodzenie od sprzedanych wycieczek. Tomku skupiaj się bardziej na informowaniu turystów, a nie na sprzedawaniu im wycieczek. Nie uzyskaliśmy żadnych informacji o miejscowości, bankomatach, cenach przejazdów, kantorach. Ogólnie spotkanie kiepskie, tym bardziej, że dwie pary zgłaszały problemy, przy których pomocy nie uzyskali. Duży problem również tkwi w rozbieżności informacji. Tomek stwierdził, że rezydenci są obecnie wyłącznie na telefon, a tymczasem przy recepcji wisiała kartka z godzinami dyżurów. Gdzie jest prawda? Trudno powiedzieć. Tak, więc zabrakło normalnego spotkania z rezydentem. Wezyr powinien o to zadbać.
Już po kilku godzinach pobytu w hotelu okazało się, że opisy katalogowe nijak mają się do rzeczywistości, ale na szczęście wszystko nas plus, gdyż choćby wszystkie rozrywki były bezpłatne. Za pieniądze jakie zapłaciliśmy za ten pobyt to warunki były naprawdę bardzo dobre i byliśmy zadowoleni. Club Serena Beach to fajny obiekt przeznaczony dla klientów, którzy lubią stacjonować na miejscu, gdyż w pobliżu jest tylko kilka sklepów. Zawsze można jednak udać się do Side lub miejscowości Alanya z pomocą taniego busa. Podczas spotkania z rezydentem zamówiliśmy wycieczkę do Kapadocji, ale tego byliśmy już pewni przed samym wyjazdem.
Kapadocja opisywana była jako najlepsza wycieczka pośród wszystkich w Turcji. Wyjazd miał miejsce wcześnie rano około godziny 5. Najpierw wsiedliśmy do busika, który przetransportował nas do autokarów stacjonujących w zupełnie innym miejscu. Organizacja doskonała. Tam właśnie zbierano turystów ze wszystkich hoteli – duże lepsze rozwiązanie niż jeżdżenie po 10 różnych hotelach ze wszystkimi turystami. No i ruszyliśmy w podróż. Po dwóch godzinach miało miejsce śniadanie na stacji benzynowej. No cóż – szału nie było, zwłaszcza problemem był przydział jednej herbaty, a dalej należało już słono płacić. Ruszyliśmy w dalszą podróż. Po kolejnych 3 godzinach dojechaliśmy do miejscowości Konia, w której oglądaliśmy Meczet. Wszystkim kierował bardzo fajny człowiek – Bartek. Dużo opowiadał, ale w tym co mówił tkwił jeden problem. Wydawało się, że chce przekazać zbyt wiele informacji na raz, w rezultacie powstawał problem z wysłowieniem się, a podane informacje odbierane były przez turystów jakby niepotwierdzone. Pomijając to Bartek jest naprawdę dobrym pilotem. Po tym znaleźliśmy na obiedzie(lunchu) i tutaj minus – za wcześnie(około 11), gdyż na kolejny posiłek musieliśmy czekać do 19. Jedzenie samo w sobie bez rewelacji. Z miejscowości Konia udaliśmy już do samej Kapadocji z krótkim przystankiem na stacji benzynowej. Jechaliśmy przez tureckie wioski, gdzie mogliśmy zobaczyć jak biednie żyją ludzie w tych rejonach. Ważna uwaga – w Kapadocji zastaniecie temperaturę nawet o 10 stopni niższą niż na wybrzeżu, tak więc warto ze sobą zabrać cieplejsze ubrania. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od podziemnego miasta. Robi ono niesamowite wrażenie, zeszliśmy na głębokość 15 metrów, a ponoć najgłębiej jest 50 metrów. Następnie jeździliśmy po ciekawych miejscach i oglądaliśmy cuda natury. Efekty niesamowite – polecam wszystkim wizytę w Kapadocji, cudowne miejsce. Tego dnia udało nam się nawet zobaczyć miejsca ponad programowe po czym zostaliśmy przetransportowani do hotelu. Tutaj zastaliśmy prawdziwą masakrę – brak klimatyzacji (kaloryfery!), w pokoju około 15 stopni, zapchane wc, brak ciepłej wody – to co nas spotkało, a inni mieli m.in. mrówki w pokojach. Ludzie byli wściekli. Po zobaczenia pokojów każdy poszedł na kolację. Była smaczna, ale niestety wszystkie napoje dodatkowo płatne. Pamiętajcie, że największym grzechem w Turcji jest zamówić coś bez pytania ile to kosztuje. Po wypiciu napoju usłyszycie bardzo ciekawą cenę, którą będziecie musieli niestety zapłacić. Na godzinę 21 wybraliśmy się na noc turecką. Tutaj rezydent przepraszał za zastane warunki, pisaliśmy nawet reklamację, ale póki co nikt z biura się nie odezwał(ale minął dopiero tydzień). Noc turecka to super sprawa – ci ludzie są niesamowici, a co ciekawe wciągają do zabawy. Niestety alkohol jest tutaj bardzo rozcieńczony, a do dyspozycji jest piwo i wino. Noc trwała ponad 2 godziny i wracaliśmy z niej z bardzo dobrymi wspomnieniami, ale niestety do naszych zimnych pokojów. Jako rekompensatę za warunki otrzymaliśmy czerwone wino i owoce, pojawiała się również ciepła woda, ale wciąż brakowało nieco wyższej temperatury. Na szczęście kołderka była całkiem gruba. Noc bardzo krótka, a po niej śniadanie. Z hotelu wyruszaliśmy już o 8 rano, gdyż program zwiedzania był napięty. Tego dnia również zobaczyliśmy wiele wspaniałych miejsc i jako podsumowanie wycieczki powiem, że mimo kosztów rzędu 140 dolarów naprawdę warto tam się wybrać. W drodze powrotnej jedliśmy kolacje na tej samej stacji co w drodze do Kapadocji. Transfer na wysokim poziomie, przy powrocie również rozwoziły nas busiki. Ogólnie wycieczkę oceniam na plus.
Po wycieczce pozostał nam tylko jeden dzień do wyjazdu, dlatego spędziliśmy go na opalaniu się i zakupach w pobliskich sklepach. Wyjazd do Antalya, na lotnisko, miał miejsce o 1.30. Zbiórką osób kierował pilot, który nie miał zbytnio siły przebicia, nawet nie pamiętam jak miał na imię. Po drodze mieliśmy nie potrzebny przystanek 20-minutowy, bo po co go robić skoro wszyscy śpią. Na lotnisku zostaliśmy „załatwieni” szybko i sprawnie. Lot odbywał się na tych samych zasadach jak w drodze do Turcji. Problemy organizacyjne oczywiście zaczęły się dopiero w Polsce – nigdzie indziej nie czeka się 40 minut na swoje bagaże, ale cóż taki kraj…
Na koniec pozostaje ocena biura. Problemy są takie jakie były spodziewane. Biuro ma mnóstwo hoteli, a pracownicy nie są dostatecznie o nich poinformowani i to minus. Pewnie ich wiedza na temat znacznie popularniejszych hoteli jest większa, a nasz był mały i mieszkało w nim zaledwie 15 Polaków. W rezultacie całą realizację usługi oceniam jako słabe 4/5.
Edit: miesiąc po powrocie otrzymaliśmy listą informację na temat grupowej reklamacji jaka została złożona przez pilota odnośnie warunków w hotelu podczas wycieczki na Kapadocję. Otrzymaliśmy nie poprawnie gramatycznie napisaną odpowiedź, z tej której wynikało, że sam hotel zrekompensował nam już zastane warunki w postaci wina i kosza owoców(2 jabłka i 2 pomarańcze). Czy nie było szkoda papieru na wysyłanie tego?